LOMBARDIA

 
Krótko na początek...  
Lombardia jest włoskim regionem położonym w północno-środkowej części kraju. Słynie  nie tylko z urokliwych miejscowości,  czy dogodnej lokalizacji, ale także unikatowego połączenia gór i jezior. Region może pochwalić się pięknymi budowlami, począwszy od Starych Miast  z bogactwem architektonicznym, aż po urocze kościółki z dzwonnicami. Słońce, wiatr, mikroklimat i górskie, świeże powietrze. Jak dla mnie - miejsce idealne na wypoczynek i turystykę pieszą.  
 


Warto wiedzieć...  
  • Włochy są członkiem Unii Europejskiej, dlatego możemy bez obaw legitymować się polskim dowodem osobistym lub polskim paszportem.  
  • W kraju obowiązuje waluta Euro.  
  • Czas lokalny obowiązuje taki sam jak w Polsce. 
  • Loty bezpośrednie, czarterowe odbywają się z większych lotnisk w Polsce. W przypadku lotu z Wrocławia czas przelotu to ok. 1,5h.  
  • Ze względu na bliskość regionu od Szwajcarii, koniecznie należy ją odwiedzić. Pamiętajcie jednak o zabraniu paszportu. 
  • W regionie Lombardia zwraca się szczególną uwagę na czystość i segregację odpadów. Zatem nie dziwcie się, że w miejscach noclegowych poproszą Was o wrzucanie śmieci do kolorowych śmietników 
  •  Nie ma typowych chodników. Chodzi się po ulicy, w miejscach wyznaczonych przez linie i znak ludzika.  
 
Posiłki i napoje...  
Z uwagi na uprawę winorośli, oliwek, owoców morza, przeważa kuchnia śródziemnomorska i typowa włoska. Bogactwo rodzajów salami, szynek prosciutto, serów i wina. To jest to co mogłabym zajadać bez opamiętania. Zachęcam do zakupów w małych sklepikach, w których sprzedawane są lokalne produkty. W jednym z takich miejsc, w miejscowości Dervio spotkała mnie miła niespodzianka. Właściciel nie dość, że poprzez swoją pogodę ducha i uśmiech od ucha do ucha, sprawiał, że mój koszyk sklepowy zwiększał swoją objętość, to zaproponował mi degustację specjałów w postaci serów i salami oraz win, które sam pędził na zapleczu. To się nazywa marketing. Oczywiście w restauracyjnych menu znajdują się głównie: pizza, lasagne, ravioli i makarony. Jednak nie ma co narzekać, gdyż kuchnia i jakość oferowanych potraw jest naprawdę na wysokim poziomie. Na szybką przekąskę polecam włoskie kanapki tzw. Panini z dużą ilością składników. Są one naprawdę bardzo pożywne i dają dużo energii podczas pieszych wędrówek. Równie ciekawą opcją jest pizza na kawałki, a opłata za nią liczona jest według wagi. I... słodkości...! Małe, duże, kolorowe, o różnorodnych kształtach, pięknie udekorowane, z nadzieniem czy bez, ale co najważniejsze - bardzo smakowite. Oprócz włoskich specjałów, oferowana jest kuchnia europejska. Co do picia? Oczywiście lokalne wina i piwa o delikatnym smaku. Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o kawie, którą uwielbiam pić we Włoszech. Koniecznie polecam kupić kilka paczek do domu.   
 
Przemieszczanie się po regionie...  

 Ciekawym rozwiązaniem na poruszanie się po Lombardii będzie skuter. Cena za wypożyczenie jest nieco niższa niż w przypadku samochodu. Jest on też zdecydowanie zwinniejszy,  co sprzyja jeździe, gdyż region jest górzysty, drogi wąskie, a czasem ma się wrażenie, że wisi się nad przepaścią. Rower. Tak, ale wynajęcie roweru nad Jeziorem Como nie należy do najtańszych, bo ok 15EUR/4h. Jednak ta opcja jest bardzo dobra, gdyż wzdłuż wybrzeża istnieją ścieżki rowerowe.  Połączenia autobusowe i kolejowe są najtańszym wyborem i co ważne transport ten sprzyja dotarciu do najmniejszych miejscowości.
Obydwa słyną z punktualności i jeżdżą najczęściej co godzinę. I tutaj ważna uwaga! Bilety kupujemy na stacjach kolejowych, w biletomatach lub w tzw. Tabachierra'ch, których polskim odpowiednikiem jest kiosk lub mały sklepik z symbolem "T". Bilety kolejowe są również do nabycia w pociągu, lecz ich cena jest 100% wyższa niż w kioskach. Pamiętajcie, że  bilety należy skasować przed wejściem na peron, w przeciwnym razie otrzymamy karę pieniężną od konduktora. Jeśli nie ma kasowników, a niestety tak bywa w mniejszych miejscowościach, wówczas po wejściu do pociągu musimy się zgłosić do obsługi. Na odwrocie biletu jest strzałka, która wskazuje stronę przyłożenia biletu. Urządzenie to po wsunięciu biletu przybije na pieczątkę z datą, godziną i miejscem odjazdu.
 
 
 
Tygodniowy pobyt w regionie Lombardia.  
4 dni nad Lago di Como i 3 dni w rejonie Bergamo 
 
1 dzień (Wrocław-Bergamo-Lecco-Dervio) 
 
Znajomi mi powtarzali: znowu Włochy? No cóż, ja do tego kraju mam chyba słabość. Ciągle czuję niedosyt. Chciałabym zobaczyć coraz więcej, a włoskie regiony zaskakują mnie za każdym razem jak tylko je odwiedzam. Pomysł na wyjazd pojawił się, gdy przeglądałam mapę Włoch. Jadąc palcem po mapie pomyślałam sobie: co by było gdybym napiła się kawy, siedząc nad jeziorem z widokiem na ośnieżone szczyty Alp. I stało się. Za oknem deszcz, temperatura 5 stopni Celcjusza.. Brr.. Dobrze, że wyjeżdżamy! Jesienną przygodę razem z moją dugą połówką, siostrą i szwagrem rozpoczęliśmy wyruszając z Wrocławia bezpośrednim lotem do miasta Bergamo. Lot króciutki, bo nie całe 1,5h. Cena również zadowalająca, bo 200zł w obie strony. Kolejnym plusem jest godzina lotu i doskonała widoczność. Mijając polską granicę, ukazało się piękne słońce, które towarzyszyło nam już do końca wyjazdu. I te niesamowicie ogromne Alpy, które wydawałoby się, że są na wyciągnięcie ręki. Naprawdę te widoki sprawiły, że z przyklejonym nosem do okna miałam świadomość, iż lot trwa o wiele krócej. Uwielbiam to uczucie, gdy wychodzę z samolotu i od razu czuję inne powietrze, temperaturę i zaraz się rozglądam dookoła, jak zlokalizowane jest lotnisko. Nie mogę tego w sobie opanować. Rzeczywiście i tym razem się nie zawiodłam. Lotnisko w Bergamo jest bardzo bajecznie położone. Widok 360 stopni - wszędzie pasma górskie, zielone lub ośnieżone, a do tego w oddali słynne Stare Miasto. Pomyślałam wtedy - zaczęło się idealnie!
 
Z wielkim uśmiechem na ustach ruszyliśmy na autobus, który odjeżdża zaraz po wyjściu z hali przylotów. Przystanki są dobrze opisane i widoczne z daleka. Jeszcze na lotnisku gorąco polecam do zakupu biletu na autobus do Bergamo w cenie 2,30EUR ważny 90min lub jeśli zostajecie na dłużej to przyda Wam się bilet całodniowy w cenie 5EUR lub tak jak z moim przypadku bilet 3 dniowy za 7EUR (ważny od godziny skasowania). Bilety dostępne są w informacji turystycznej. Zachęcam do wzięcia mapek miasta. Przydadzą się później. Wracając do transportu. Autobusem nr 1 z lotniska dojedziemy do centrum Bergamo lub na dworzec kolejowy. W zależności od długości trasy naznaczone są literami A,B,C.  Skasowaliśmy bilet jednorazowy i wysiedliśmy na dworcu, gdyż Bergamo było miejscem przesiadkowym. Budynek jest widoczny z daleka, więc nikt nie powinien mieć problemu kiedy wysiąść. Bilety na pociąg kupiliśmy w automacie. Od razu skasowaliśmy, bo chwilę później jechaliśmy już w stronę Jeziora Como. I tutaj krajobraz zaczął się zmieniać. Coraz więcej zieleni, a pasma górskie ciągnęły się kilometrami.  



Naszym pierwszym przystankiem było malowniczo położone miasto Lecco. Na południu akwenu stanowi jeden z chętniej odwiedzanych miejsc przez turystów. Z bagażami wyruszyliśmy w poszukiwaniu obiektu gastronomicznego. Niestety było bardzo ciężko, gdyż natrafiliśmy na sjestę. Po drobnym przegryzieniu makaronu u natarczywego 

Włocha, udaliśmy się do portu z głównym deptakiem. I tutaj muszę się przyznać, że połączenie gór i wody zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Ciemno niebieska woda,  krystalicznie czysta, w oddali uroczy kościółek, z którego dochodziły odgłosy bicia dzwonów i te wysokie góry..! Gdzie się obróciłam, tam ten sam obrazek- jezioro i pasma górskie. Bajka!
 



 


Robiło się już późno, a przed nami jeszcze niecała godzina drogi do Dervio. Na szczęście dworzec zlokalizowany jest przy centrum, więc spacer z torbą nie sprawił nam problemu i niedogodności. Kasujemy bilet i ruszamy dalej.  W małej, bardzo urokliwej mieścince o nazwie Dervio czekał już na nas gospodarz mieszkania, które wynajęliśmy. Oddalone od dworca kolejowego o 300m, ratusza 60m, sklepów 60 m i 400m. Gorąco polecam, bo byliśmy bardzo zadowoleni z pobytu.  

 
 
Nocleg:  www.airbnb.pl Appartamento Dervio, Como Lake, Via Armando Diaz 19, Dervio. Cena: 176EUR/4doby/4os. 
Dojazd: samolot przewoźnik Ryanair 200zł/obie strony/1os 
Bilety: jednorazowy z lotniska do Bergamo 2,30EUR/1os, 72-godzinny 7EUR 
 
2 dzień (Dervio-Bellano-Varenna) 
 
Nazajutrz, po śniadaniu i w pośpiechu ruszyliśmy na dworzec kolejowy. Pech chciał, że nie zdążyliśmy na pociąg. Mało myśląc, obróciliśmy się na pięcie i zaczęliśmy zwiedzanie naszej miejscowości. Większych atrakcji oprócz ruin zamku Castello di Corenno Plinio nie ma, ale nam wystarczył spacer głównym deptakiem wzdłuż jeziora, który ciągnął się kilometrami.
 

Ciekawa lokalizacja Dervio na wysuniętym cyplu dała nam okazję do wypatrywania wybrzeża w jego najdalsze zakątki.
 

  

Tutejsze wody cieszą się popularnością wśród turystów. Przewodniki mówią, że środkowa i północna część wybrzeża obfituje w wiatry, które sprzyjają sportom wodnym. Rzeczywiście tak było. Zarówno wiatr, jak i niezliczeni sportowcy unoszący się nad taflą wody. My mieliśmy to szczęście, że z uwagi na jesienny termin naszego pobytu, byliśmy jedynymi odwiedzającymi. Ważną gałęzią gospodarki w tym regionie jest rybołówstwo. W Dervio minęliśmy kilka małych porcików, które idealnie wpasowały się w krajobraz.

Pogoda nam dopisywała, a chłopaki nie mogli się powtrzymać od kąpieli w tej krystalicznie czystej wodzie. I tutaj skończył się deptak. Wypatrzyliśmy linę i małe schodki przy betonowej ściance, które ułatwiły nam przedostanie się na drogę prowadzącą do  oddalonego o 6 km Bellano.
 Przechodząc przez ulicę zauważyliśmy leśny szlak Sentiero del Viandante, który jak się później okazało, prowadzi przez całą długość wybrzeża.
 
 
Szlak był strzałem w dziesiątkę. Bardzo zielono, górzyście, z widokiem na jezioro i góry. Czego więcej trzeba? Pokonywanie kolejnych schodów pod górę w słoneczny i bardzo ciepły dzień było męczące, ale panorama rekompensowała nasze poświęcenia. Wydawało się, że droga się nie chce skończyć, kolejno pojawiały się odnogi ścieżek z tabliczkami objaśniającymi miejsca docelowe. Nagle ujrzeliśmy punkt czerpania wody dla spragnionych turystów. Czyściutka, zimna, górska woda – ulga!  
 
 
 
 
Dotarliśmy do Bellano. Byliśmy tak podekscytowani tym miejscem, że nie chcieliśmy opuszczać szlaków. Tabliczka za tabliczką, zwiedzaliśmy wszystko co było. Jakby tego było mało, ciągle idąc pod górę. Kierując się oznakowaniem, dotarliśmy na punkt widokowy, z którego rozpościerała się panorama na miasto i wybrzeże. Zachęcam do zobaczenia. Miejscem wartym odwiedzenia jest także Orrido  del Torrente Pioverna.
 
Jest to  naturalny wąwóz z mnóstwem wodospadów, kładek i pieszych ścieżek. Niestety nam się nie udało zobaczyć, gdyż pracownicy mieli kilkugodzinną sjestę w tym czasie. Zgłodnieliśmy, a przed nami jeszcze wyjazd do Varenny. Oczywiście jak już wcześniej wspominałam, pociągi jeżdżą co godzinę i na nieszczęście musielibyśmy czekać sporo czasu na kolejny. Pracownik dworca nie mówiąc ani słowa w języku angielskim zaproponował nam podwózkę swoim samochodem. Przemiły pan :) 5 minut i byliśmy na miejscu. Obiad wręcz pochłonęliśmy, a stołowaliśmy się w restauracji o nazwie"" I'orso cafe hostaria". Smaczne, duże porcje, bez doliczania tipów, z widokiem na jezioro. Nabraliśmy sił i od razu mogliśmy ruszyć dalej.  
 
Ta część wybrzeża, ze względu na malownicze położenie i możliwość przedostania się promem na drugą stronę jeziora, stanowi jedną z najbardziej uczęszczanych. Zdecydowanie można stwierdzić, że turystyka przyciąga tu główne źródło dochodu. W Varennie od razu czuć było przepych i bogactwo architektoniczne. Przewaga willi, pałacyków, ogrodów, wąskich uliczek ze sklepikami i restauracjami. W większości z nich ma się możliwość wypicia kawy na tarasach z widokiem na panoramę wybrzeża.
 
 
Główny deptak doprowadził nas idąc wzdłuż kamiennych murów, obrośniętych budynków aż do szlaku o nazwie Green Way dei Patriarchi. Nas interesowało tylko jedno - zobaczyć zamek Castello di Vezio górujący nad miastem.  Włosi są mistrzami w złym oznakowaniu tras, więc nie dziwcie się, że nagle nie będzie żadnej tabliczki, gdzie iść dalej. Na zamek można dojść dwiema drogami: brukowana i szybka oraz z początku asfaltowa, zmieniająca się w górskie i wąskie ścieżki. Jest ona bardziej wymagająca i właśnie to ją wybraliśmy. Trasa prowadząca na wzgórze była niezwykle urokliwa. Wchodząc wyżej, ukazywała się nam coraz bardziej bujna roślinność. Przeraźliwie wysokie tuje, na przemian z palmami i drzewkami owocowymi. Nawet mieliśmy możliwość poczęstować się soczystymi, fioletowymi winogronami. Wspinając się ku górze po lewej stronie ciągle trasa ciągnęła się z widokiem na panoramę Lago di Como, a budowle zlokalizowane w centrum miasta maleją w oczach. Wstęp do zamku jest płatny i kosztuje 4EUR. Widok z góry naprawdę rozpieszcza.  
 

Ważna uwaga: W Varennie bilety na pociąg kupuje się w informacji turystycznej zlokalizowanej z boku dworca. Tutaj warto pamiętać, że nie ma kasowników, należy się zgłosić do obsługi pociągu i poinformować ich o tym fakcie. Do Dervio pociąg jedzie tylko 14min i kosztuje 1,80EUR. 
 
Bilety: Dervio-Bellano 1,40 EUR, Vavenna-Dervio 1,80EUR, wejście do zamku w Varennie 4EUR.  
Rozkład jazdy pociągów znajdziecie tutaj: www.trenord.it  
 
3 dzień (Colico-Dubino-Mennagio-Varenna) 
 
Piątego października wyruszyliśmy pociągiem do miasta o nazwie Colico. W Dervio na dworcu nie kupicie biletów. Jedynym miejscem gdzie tego dokonacie jest sklepik przy torach (cena z Dervio do Colico to 1,80EUR). Nie zapomnijcie ich skasować! Na szczęście kasownik znajduje się w poczekalni budynku. Podróż pociągiem jest bardzo imponująca, gdyż przez całą swoją trasę prowadzi wzdłuż jeziora i przecina góry. Jest niezwykle malownicza, a przejazd przez liczne tunele stanowi dodatkową atrakcję. W Colico w dworcowej kawiarni kupujemy bilety na autobus nr C10. Czas na kawę i ciastko. Czekając na transport, zauważyliśmy kompana naszej podróży z Bellano do Varenny. Znowu był chętny nas podwieźć. Pan jak zwykle prowadził monolog w swoim języku, po czym się pożegnał i życzył nam udanego wypoczynku. Tyle można było zrozumieć. Przesiedliśmy się do autobusu i wysiedliśmy w Dubino, po przejechaniu mostu, a następnie skręceniu w lewo, przy Via Poncetta. Nie zdziwcie się, że przystanek znajduje się na całkowitym odludziu.
 
My mieliśmy wrażenie, że stoimy w szczerym polu. Tak też było. Okazuje się, że jest to najbliższy przystanek przy drodze do Riserva Naturale Pian di Spagna e Lago di Mezzola. Trasa zaczyna się od tabliczki z nazwą rezerwatu. Należy podążać za każdą z tabliczek. Jednak nie zdziwcie się jeśli nagle tabliczki się skończą. Wtedy trzeba improwizować. Mimo to jest to idealne miejsce na spacer wśród trzech pasm górskich i dwóch jezior. Zapach łąk, górskie powietrze, podmokłe tereny, bogactwo ptactwa i znowu te niesamowite góry!
 
 
Oczywiście ciągle było nam mało, a godzina jeszcze młoda. Kolejnym autobusem (z przystanku na którym wcześniej wysiadaliśmy) ruszyliśmy do ynnego Menaggio. Z północy mapy przejechaliśmy na drugą stronę jeziora, zwiedzając ją zza okna wygodnego transportu. Było warto, choć godzinne pokonywanie wąskich uliczek powoli przegrywało z chęcią przekąszenia obiadu. Koszt przejazdu to 3,50EUR. Krótko mówiąc: przepych, bogactwo, zapach aromatycznej kawy z licznych kawiarenek, jak dla mnie – nic specjalnego. Tylko tłumy turystów. Varenna zrobiła na mnie większe wrażenie niż przereklamowane Menaggio. Nawet w tak turystycznym miejscu mieliśmy problem ze znalezieniem restauracji. Ta nieszczęsna sjesa! W końcu się udało. Schowana w wąskiej uliczce knajpka Mille Voglie, prwadzona przez sympatycznego Włocha.
Małe, ale smaczne dania w niskiej cenie. Po szybkim obiedzie odbyliśmy spacer po głównych promenadach miasta. Zaczęło się ochładzać. To czas aby wrócić promem do Varenny. Bilety są do nabycia w budce przy odpływach. Podczas 20-minutowego rejsu natrafiliśmy na piękny zachód słońca.  
 
 
Bilety: Dervio-Colico 1,80EUR, Colico-Dubino 1,80EUR, Dubino-Menaggio 3,50EUR, Menaggio-Varenna 4,60EUR, Varenna-Dervio 1,80EUR. 
 
4 dzień (Colico-Chiavenna) 
 
W godzinach porannych wyruszyliśmy ponownie na północ. Z uwagi na dłuższą przerwę pomiędzy przesiadką z Colico do Chiavenny, mieliśmy czas aby pospacerować po mieście, sącząc aromatyczne cappuccino. Miasto nie zachwyciło nas swym urokiem, jednak chwile relaksu nad wodą umiliły nam dzień. Czas ruszyć dalej. I tutaj krajobraz zaczął się zmieniać. Minęliśmy jezioro Como. Pasma górskie stawały się coraz wyższe, strzeliste i bardziej ośnieżone, a w dolinach można było dojrzeć małe miasteczka, z polami uprawnymi. Trasa jest bardzo malownicza i wiedzie przez wiele tuneli przecinających góry.
Po dotarciu do Chiavenny, aż zamilkliśmy na chwilę. Lokalizacja dworca kolejowego zrobiła na nas ogromne wrażenie. Alpejska wioska!-krzyknęłam. Co za piękne miejsce! Jak rześko! Ani przez chwilę nie żałowałam, że pojechaliśmy tak daleko. Wspólnie postanowiliśmy, że spędzimy tam cały dzień, nie oszczędzając się. Zakupiliśmy drobny prowiant i ruszyliśmy w drogę. Kierując się według oznakowania Via Bregaglia dotarliśmy do centrum.
 
 
Nadal nie mogę wyjść z podziwu tego magicznego miejsca. Widziałam już sporo, ale to miasto, jego niezwykły klimat, górskie powietrze, całkowicie inna architektura niż na południu regionu sprawiła, że uśmiech nie schodził nam z twarzy. Idąc dalej natrafiliśmy na jaskrawo-niebieską rzekę Mer. Pięknie skomponowała się z zabudowaniami. Już myśleliśmy, że Chiavenna niczym nas nie zaskoczy, a jednak. Niestety znaki się nagle skończyły. Musieliśmy improwizować i iść na azymut. Opłacało się. Jednak jak się później okazało, odkryliśmy prostszą drogę powrotną. Jeśli wysiądziecie z pociągu kierujcie się na prawo, idąc ciągle główną drogą dotrzecie do jednej z największych atrakcji miasta – tzw. Parco Archeologico Botanico del Paradiso. Bilet wstępu to 5EUR. Z jego szczytu możemy podziwiać panoramę gór i okolicznych terenów. 
 Idąc dalej za tabliczkami dojdziecie do Parco delle Marmitte dei Giganti. Trasa powadzi pod górę, leśnymi ścieżkami z licznymi miejscami do odpoczynku, czy punktami widokowymi. Szlak jest długi. Do wyboru mamy kilka dróg, ciągnących się kilometrami. Trasa nie jest dla wymagających, lecz przeciwnie. Większość czasu idziemy pod lekko strome górki, ale widoki rekompensują nasze zmęczenie. Podczas naszych wędrówek byliśmy jedynymi zwiedzającymi park. Spokój, cisza, świeżość, śpiew ptaków - wręcz cudownie.
 
 
Po długim spacerze postanowiliśmy zmienić kierunek. Z punktu widokowego wypatrzyliśmy dwa wodospady wyłaniające się z gór. To był teraz nasz cel. Po wyjściu z parku kierowaliśmy się wzdłuż głównego deptaka w stronę miasteczka Prosto, następnie Piuro, Borgonolo aż do Borgonuovo. Trasa stanowiła główny szlak pieszy i rowerowy m.in.. do tzw. Cascate di Aquafraggia, a ostatecznie do miasta Savogno, które górowało nad doliną. Tutaj krajobraz stawał się jeszcze bardziej alpejski. Drogi prowadziły wzdłuż krystalicznie czystej rzeki, wśród małych kościółków z dzwonnicami oraz pól, gdzie pasło się bydło. Udało się! Szum rwącej rzeki sprawił, że zaczęliśmy przyspieszać. Wiedzieliśmy, że jesteśmy już blisko. Wodospady były ogromne. Chłód i hałas dochodzący z burzącej się wody dodawał dreszczyku. Aż nie chciało się stamtąd odchodzić, jednak głód wygrywał, a wiedzieliśmy, że jeszcze wiele kilometrów przed nami. Przyznam, że okolice Chiavenny należy zwiedzać w przynajmniej 2-3 dni. U nas to było ekspresowe zwiedzanie. Mimo to, warto było. 
 
                                      Bilety: Dervio-Colico 1,80EUR, Colico-Chiavenna 3,30EUR. 
 
5 dzień (Dervio-Bergamo) 
 
W godzinach porannych po opuszczeniu miejsca noclegowego, pojechaliśmy pociągiem do Bergamo, z przesiadką w Lecco. Dziwi mnie fakt, że podróżujący do Mediolanu, wysiadając na lotnisku w Bergamo, pomijają pobyt w tak ciekawym miejscu. Mnie osobiście Bergamo bardzo pozytywnie zaskoczyło, nie tylko ze względu na swoją atrakcyjność, ale także otwartość ludzi, cudowną lokalizację i idealnie nadaje się na miejsce wypadowe do pobliskich miast.
 
Dworzec kolejowy znajdujący się w centrum jest dobrze skomunikowany z resztą miasta. Autobusy miejskie jeżdżą co 15min. I tutaj wykorzystaliśmy nasze bilety 72-godzinne. Czas ich ważności liczy się od godziny jego skasowania. Po pozostawieniu bagaży w wynajmowanym mieszkaniu, wyruszyliśmy na spacer po starym mieście tzw. Citta Alta. Pogoda nam dopisywała, więc nasze chęci na zwiedzanie wzrastały z minuty na minutę. W Bergamo często jest pod górkę. Jednak idąc głównymi ścieżkami, wzdłuż murów obronnych, pośród bram, willi i winnic, krajobraz zaczyna nabierać barw. Niezwykle zielono, pachnąco i dość cicho, w październikowy piątek. Wchodząc coraz wyżej mamy szansę podziwiać panoramę miasta. Górna część Bergamo zachwyca XII-XVI wiecznymi zabudowaniami architektonicznymi, z bogato zdobionymi wnętrzami. Na szczególną uwagę zasługuje Bazylika Santa Maria Maggiore, znajdująca się na Piazza Vecchia. Rzadko wchodzę do obiektów sakralnych, ale ta zachwyciła mnie ogromnie. Sprawdźcie sami. Starówka znajduje się na wysokości 380 m n.p.m. Do historycznego centrum można się dostać komunikacją miejską, w tym kolejką linową tzw. Funicolare, albo pieszo. Oczywiście gorąco zachęcam do dwóch ostatnich opcji. Warto wiedzieć, że w cenie biletów wielodniowych mamy darmową przejażdżkę kolejką. Wjazd na najwyższą część wzgórza trwa ok. 2 minuty. Widoki z góry są zadowalające. Idąc główną uliczką natrafimy na Zamek San Vigilio, skąd można podziwiać zachód słońca w promieniu 360 stopni. 
Dolna część miasta tzw. Citta Bassa słynie z nowoczesności zabudowy, połączonej z odrestaurowanymi kamieniczkami. A wszystko to u podnóża ośnieżonych Alp.  
 
Bilety: Dervio-Bergamo 6,10EUR 
Nocleg:150EUR/3doby/4osoby+2EUR/dzień/1os opłąta klimatyczna. Mieszkanie 2-pokojowe zlokalizowane przy Citta Alta. Rezerwacja na www.booking.com 
 
6 dzień (Bergamo-Monza) 
 
Plan na sobotę to Monza. Przejazd pociągiem trwa ok 50min. Wychodząc z dworca kolejowego należy kierować się cały czas prosto, aż dojdziemy do centrum miasta. Tutaj panuje całkowicie inny klimat niż w poprzednich miejscach, które zwiedziliśmy dotychczas. Świadczą o tym eleganckie witryny sklepowe ora panujące na ulicach rewie mody. Inaczej, dostojniej, ale to wszystko do siebie pasuje. Infrastruktura, restauracje, samochody, ludzie... 
Coś na wzór renesansowego Mediolanu. Największą atrakcją w Monzy jest bez wątpienia gotycka katedra Duomo di Monza. Przechadzając się po skich uliczkach, docenicie klimat tego miejsca.

Naszym celem był jednak Parco di Monza, który znany jest ze swej wielkości, ale też ze słynnych pól golfowych, czy toru wyścigowego Autodromo Nazionale di Monza. 
Jest sobota godz. 14ta. Labiryntem ścieżek podążamy przed siebie w pełni uradowani i zachwyceni naturalnym pięknem parku. Mijamy przechodniów, spacerujących z kijkami nordic walking, biegaczy trenujących po wyznaczonych trasach, a w oddali na trawce odpoczywają rodziny z dziećmi, serwujący weekendowy piknik. Nieopodal drużyna młodych piłkarzy rozgrywa mecz, a patrząc w przeciwnym kierunku dojrzymy akrobatów skaczących na mocno napiętych linach. Miejsc do leniuchowania, rozmów, czy karmienia ptaków jest sporo. Naprawdę piękny obrazek. Tyle możliwości, rozrywki, zabawy, spędzania czasu wolnego w jednym i tak wyjątkowym miejscu. Ktoś by pomyślał - park? Co może być w nim tak niezwykłego? Po co do niego iść? Na przykład właśnie po to by się odprężyć, poczuć klimat tego miejscaNawet tłumy ludzi nie sprawiają, że czujemy się przytłoczeni, gdyż są oni rozproszeni po ogromnym terenie.
Na szczęście na obszarze Parco di Monza rozmieszczone są tablice informacyjne, które ułatwiają odnalezienie się w tak wielkim kompleksie. My przemieszczaliśmy się jednośladami, a inni  zwiedzali park poprzez przejażdżkę lokalną ciuchcią. Wypożyczenie rowerów okazało się strzałem w dziesiątkę. W o wiele szybszym tempie niż było w planach, dotarliśmy do upragnionego Autodromo Nazionale di Monza. Podczas naszego pobytu odbywały się wyścigi samochodowe miłośników motoryzacji oraz kursy bezpiecznej jazdy. Nigdy bym nie podejrzewała, że tor wyścigowy zrobi na mnie tak ogromne wrażenie. Ryk silników, rywalizacja, szybkość.. Polecam gorąco! Aby dostać się do powyższego parku, trzeba minąć zabytkowe centrum miasta i kierować się na północ, idąc ciągle prosto. Po kilometrze dotrzecie do obrzeży Parco d Monza. Tam już się zaczyna maraton.    
 
Bilety: Bergamo  Monza 4,00EUR, wstęp do Autodromo Nazionale di Monza 5,00EUR 
Wypożyczenie rowerów: 3EUR/1h/1os. 
 
7 dzień (Bergamo-Albino) 
 
Ostatni dzień przed wylotem postanowiliśmy spędzić spokojnie. Najpierw spod dworca kolejowego tramwajem TEB pojechaliśmy do miejscowości Albino. Nasz bilet 72godzinny również obejmował przejazd tym środkiem transportu. Więc dlaczego by nie skorzystać?! Było pochmurnie, więc nasza wycieczka zapowiadała się nieciekawie, lecz po dotarciu do centrum Albino natrafiliśmy na lokalny  jarmark. Objedliśmy się słodkościami i nabraliśmy sił na dalsze zwiedzanie. Miejscowość nie jest duża, ale za to malowniczo położona. Ciekawą atrakcją jest kolejka linowa tzw. Funivia Albino-Selvino. Mała przejrzystość i wiatr sprawiły, że nie udało się z niej skorzystać.  
Po powrocie do Bergamo, w dolnej części miasta zaskoczył nas kolejny jarmark. Tym razem wystawcy przyjechali z Europy, aby zachęcić turystów do skosztowania swoich specjałów.  
Na tym kończy się przygoda w cudownej Lombardii.  
Powrót na lotnisko: odjazd autobusu spod dworca autobusowego naprzeciwko dworca kolejowego. Dziękuję za uwagę, pozdrawiam Ewi :)
 
 
 
  

Popularne posty z tego bloga

DŁUŻSZY WEEKEND W TOSKANII NA TRASIE: BOLONIA-FLORENCJA-PIZA-LIVORNO

MALTA, GOZO I COMINO

KORFU, PAXOS & ANTIPAXOS

PREZENT IDEALNY DLA PODRÓŻNIKA

CO OFERUJE WYSPA? cz.2 jeziora, wodospady i punkty widokowe

ZACHODNIE WYBRZEŻE SYCYLII